UWAGA! Może zawierać śladowe ilości wulgaryzmów i nieśladowe ilości wątków erotycznych!

piątek, 20 marca 2015

Rozdział 12 - "Uwielbiam słyszeć takie nowiny"

Ubrana w wielki sweter z głową renifera na brzuchu, kołysałam się w rytm jakiejś świątecznej piosenki. Za paręnaście minut na lotnisku w Innsbrucku miał lądować samolot Jurija, a ja miałam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia przed jego przyjazdem. Nie mniej jednak w moim domu panowała świąteczna atmosfera. I to nie tylko z powodu Bożego Narodzenia. 25 grudnia, dokładnie w pierwszy dzień Świąt, mój tata zamierzał poślubić swoją dziewczynę Jessikę Jones.
- Cześć Niki! -  z radosnego sprzątania wyrwał mnie jeszcze radośniejszy głos Hirschera. – Mam choinkę!
- Jakże się cieszę. – odpowiedziałam, idąc do przedpokoju. Tam przyparłam chłopaka do ściany i pocałowałam jego zmarznięte usta.
- A to, za co? – spytał, gdy odsunęłam się od niego na przyzwoitą odległość.
- Żebyś miał na zaś. – poklepałam go dłonią po policzku. – Za godzinę, maksymalnie półtorej, będzie tu Jurij. Przez cały czas jego pobytu masz trzymać się ode mnie z daleka. Nie jestem jeszcze gotowa, aby mu o nas powiedzieć. Więc miej się na baczności.
- Jutro ślub: chyba będę mógł z Tobą zatańczyć? Jak świadek ze świadkową?
- Zastanowię się.  – uśmiechnęłam się szeroko. – Ostatnie buzi i idziemy, bo Jess i tata zaczną coś podejrzewać.
Na krótką chwilę nasze usta się złączyły. Potem ja pomknęłam do kuchni, a Marcel miał oporządzić choinkę. Nasze drogi się rozeszły. Ja na mojej spotkałam Jessicę. Stała w sukni ślubnej i patrzyła na swoje odbicie w lustrze.
- Pięknie wyglądasz. – powiedziałam, opierając się o futrynę. – Tata będzie zachwycony.
- Dziękuję Niki. – odpowiedziała, siadając na łóżku za sobą. – Boję się, wiesz?
- Czego? Przecież w naszym życiu nic się nie zmieni. Będziesz po prostu żoną mojego taty.
- I Twoją macochą… - zmartwionym wzrokiem popatrzyła na mnie.
- Nie. Nie będziesz moją macochą. – odpowiedziałam, zajmując miejsce obok niej. – Co prawda, matką też nie. Dla mnie cały czas będziesz ukochaną mojego taty.
- Bardzo mi na Tobie zależy…
- Wiem. Udowadniasz mi to każdego dnia. – objęłam ją ramieniem. – Wiesz, dlaczego tak bardzo nie lubiłam Cię na początku Waszego związku? Mama zostawiła mnie i tatę dla jakiegoś mężczyzny. Jako 15-latka bałam się, że zabierzesz mi tatę. I zostanę całkiem sama.
- Gdybym wiedziała… Kochanie, nigdy nie chciałam zabrać Ci taty. Wiele razy na początku mówiłam mu, żebyśmy się rozstali dla Twojego dobra.
- Jesteś warta mojego taty. – powiedziałam, podnosząc się z łóżka. – Gdy kiedyś się wyprowadzę, on zostanie w dobrych rękach.
Zrezygnowałam z robienia czegokolwiek i poszłam do swojego pokoju, który przez święta miałam dzielić z Jurijem.
Miałam wyrzuty sumienia. Co poczuje Marcel, gdy zobaczy nas wtulonych w siebie? Przecież chyba i dla niego nasz „związek” zaczynał być ważny. A ja byłam głupim tchórzem. Powinnam powiedzieć Jurijowi o Hischerze już dawno – a najlepiej w sierpniu, gdy przyjechał do mnie po raz pierwszy od pięciu miesięcy, żebyśmy pojechali na wakacje. Ale wtedy z alpejczykiem łączył mnie tylko i wyłącznie seks. Teraz… Hirscher był mi bliski. Uwielbiałam, gdy po zawodach wracał do hotelu, włączał Skype’a i rozmawialiśmy paręnaście minut. Przy Marcelu rozkwitałam. Byłam szczęśliwa i mogłam spełniać się zawodowo, jak i prywatnie. Jurij często miał mi za złe, że nie jechałam z tatą na zawody, abyśmy mogli się spotkać.
- Cześć kochanie. – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się Jurij Tepes we własnej osobie.
- Jurij! – uśmiechnęłam się i wpadłam w jego ramiona.
- Tęskniłem. – ujął mnie za brodę i mocno pocałował.
Oddawałam pocałunki, ale… Cały czas miałam w głowie Hirschera i te jego ciepłe, miękkie usta oraz ich delikatny dotyk. Bo Marcel umiał być delikatny. I wcale nie zdarzało mu się to tak rzadko.
- Muszę się przywitać z Jessiką – powiedział, odrywając się ode mnie. – Chciałbym dać im prezent jeszcze dzisiaj, bo wyjeżdżam zaraz po ślubie.
- Ale jak to?! Przecież obiecałeś…
- Wiem, skarbie. Nie mogę, mimo to.
- Idź do taty. – powiedziałam naburmuszona i wyruszyłam na poszukiwania bratanka Jessiki.
Czekał na mnie. Wychynął ze swojego pokoju, objął mnie w pasie i wciągnął do środka, zamykając za nami drzwi.
- Masz mnie całe święta. – wyszeptałam mu prosto do ucha. – Tepes wyjeżdża zaraz po zaślubinach.

- Uwielbiam słyszeć takie nowiny. – zamruczał w mój obojczyk.

---------------------------------
Za tydzień zapraszam Was na ostatni rozdział...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz