Ubrana
w wielki sweter z głową renifera na brzuchu, kołysałam się w rytm jakiejś
świątecznej piosenki. Za paręnaście minut na lotnisku w Innsbrucku miał lądować
samolot Jurija, a ja miałam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia przed jego
przyjazdem. Nie mniej jednak w moim domu panowała świąteczna atmosfera. I to
nie tylko z powodu Bożego Narodzenia. 25 grudnia, dokładnie w pierwszy dzień
Świąt, mój tata zamierzał poślubić swoją dziewczynę Jessikę Jones.
-
Cześć Niki! - z radosnego sprzątania
wyrwał mnie jeszcze radośniejszy głos Hirschera. – Mam choinkę!
-
Jakże się cieszę. – odpowiedziałam, idąc do przedpokoju. Tam przyparłam
chłopaka do ściany i pocałowałam jego zmarznięte usta.
-
A to, za co? – spytał, gdy odsunęłam się od niego na przyzwoitą odległość.
-
Żebyś miał na zaś. – poklepałam go dłonią po policzku. – Za godzinę,
maksymalnie półtorej, będzie tu Jurij. Przez cały czas jego pobytu masz trzymać
się ode mnie z daleka. Nie jestem jeszcze gotowa, aby mu o nas powiedzieć. Więc
miej się na baczności.
-
Jutro ślub: chyba będę mógł z Tobą zatańczyć? Jak świadek ze świadkową?
-
Zastanowię się. – uśmiechnęłam się
szeroko. – Ostatnie buzi i idziemy, bo Jess i tata zaczną coś podejrzewać.
Na
krótką chwilę nasze usta się złączyły. Potem ja pomknęłam do kuchni, a Marcel
miał oporządzić choinkę. Nasze drogi się rozeszły. Ja na mojej spotkałam
Jessicę. Stała w sukni ślubnej i patrzyła na swoje odbicie w lustrze.
-
Pięknie wyglądasz. – powiedziałam, opierając się o futrynę. – Tata będzie
zachwycony.
-
Dziękuję Niki. – odpowiedziała, siadając na łóżku za sobą. – Boję się, wiesz?
-
Czego? Przecież w naszym życiu nic się nie zmieni. Będziesz po prostu żoną
mojego taty.
-
I Twoją macochą… - zmartwionym wzrokiem popatrzyła na mnie.
-
Nie. Nie będziesz moją macochą. – odpowiedziałam, zajmując miejsce obok niej. –
Co prawda, matką też nie. Dla mnie cały czas będziesz ukochaną mojego taty.
-
Bardzo mi na Tobie zależy…
-
Wiem. Udowadniasz mi to każdego dnia. – objęłam ją ramieniem. – Wiesz, dlaczego
tak bardzo nie lubiłam Cię na początku Waszego związku? Mama zostawiła mnie i
tatę dla jakiegoś mężczyzny. Jako 15-latka bałam się, że zabierzesz mi tatę. I
zostanę całkiem sama.
-
Gdybym wiedziała… Kochanie, nigdy nie chciałam zabrać Ci taty. Wiele razy na
początku mówiłam mu, żebyśmy się rozstali dla Twojego dobra.
-
Jesteś warta mojego taty. – powiedziałam, podnosząc się z łóżka. – Gdy kiedyś
się wyprowadzę, on zostanie w dobrych rękach.
Zrezygnowałam
z robienia czegokolwiek i poszłam do swojego pokoju, który przez święta miałam
dzielić z Jurijem.
Miałam
wyrzuty sumienia. Co poczuje Marcel, gdy zobaczy nas wtulonych w siebie?
Przecież chyba i dla niego nasz „związek” zaczynał być ważny. A ja byłam głupim
tchórzem. Powinnam powiedzieć Jurijowi o Hischerze już dawno – a najlepiej w
sierpniu, gdy przyjechał do mnie po raz pierwszy od pięciu miesięcy, żebyśmy
pojechali na wakacje. Ale wtedy z alpejczykiem łączył mnie tylko i wyłącznie
seks. Teraz… Hirscher był mi bliski. Uwielbiałam, gdy po zawodach wracał do
hotelu, włączał Skype’a i rozmawialiśmy paręnaście minut. Przy Marcelu
rozkwitałam. Byłam szczęśliwa i mogłam spełniać się zawodowo, jak i prywatnie.
Jurij często miał mi za złe, że nie jechałam z tatą na zawody, abyśmy mogli się
spotkać.
-
Cześć kochanie. – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i moim oczom ukazał się
Jurij Tepes we własnej osobie.
-
Jurij! – uśmiechnęłam się i wpadłam w jego ramiona.
-
Tęskniłem. – ujął mnie za brodę i mocno pocałował.
Oddawałam
pocałunki, ale… Cały czas miałam w głowie Hirschera i te jego ciepłe, miękkie
usta oraz ich delikatny dotyk. Bo Marcel umiał być delikatny. I wcale nie
zdarzało mu się to tak rzadko.
- Muszę się przywitać z
Jessiką – powiedział, odrywając się ode mnie. – Chciałbym dać im prezent
jeszcze dzisiaj, bo wyjeżdżam zaraz po ślubie.
- Ale jak to?! Przecież
obiecałeś…
- Wiem, skarbie. Nie
mogę, mimo to.
- Idź do taty. –
powiedziałam naburmuszona i wyruszyłam na poszukiwania bratanka Jessiki.
Czekał na mnie. Wychynął
ze swojego pokoju, objął mnie w pasie i wciągnął do środka, zamykając za nami
drzwi.
- Masz mnie całe święta.
– wyszeptałam mu prosto do ucha. – Tepes wyjeżdża zaraz po zaślubinach.
- Uwielbiam słyszeć takie
nowiny. – zamruczał w mój obojczyk.
---------------------------------
Za tydzień zapraszam Was na ostatni rozdział...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz