- Marcel… - jęknęłam,
czując usta chłopaka na swoim brzuchu. – Powiedziałam wczoraj Jurijowi, że
nigdy bym go nie zdradziła.
- Nie myśl o tym. –
powiedział, majstrując przy zamku moich spodni. – Przyjęłaś tą pracę?
- Przyj… Oh, przyjęłam.
Hotel leżał na obrzeżach
miasta i to właśnie tam Hirscher zabrał mnie po naszej kawie. Właściwie, trudno
to spotkanie było nazwać kawą, bo tak nas do siebie ciągnęło, że wzięliśmy
jedynie po szklance soku jabłkowego.
Teraz jednak leżałam na
wygodnym łóżku w niedużym pokoju i pozwalałam brunetowi, aby wprowadzał mnie w
kolejne tajniki seksu. Było mi tak cudownie. I coraz bardziej mnie kręciło
testowanie z nim coraz to nowych pozycji.
- Lubię to. – powiedziałam,
gdy położył się obok i przytulił mnie do siebie.
- Podobało Ci się? –
spojrzał na mnie i zobaczyłam w jego oczach prawdziwą radość.
- Chyba wiesz, że tak.
Sam słyszałeś. – wyszeptałam mu do ucha. – I bardzo Ci dziękuję, że mnie
słuchasz. Bo jeszcze ani razu nie przerwałeś mi moich wywodów.
- Lubię Cię słuchać. –
pogłaskał mnie po policzku i ponownie zanurkował pod kołdrą.
********
Następnego ranka
obudziłam się w jego silnych ramionach. Delikatnie wyplątałam się z objęć i
skierowałam kroki w stronę łazienki. Po ubiegłonocnych harcach żadne z nas nie
miało siły na prysznic.
Puściłam wodę i zamknęłam
oczy. Zanurzyłam się w swoich myślach, ale tylko na chwilę, bo poczułam ciepłe
dłonie na piersiach i podbrzuszu.
- Czemu mi to robisz? –
zapytałam, usiłując nie wydać z siebie jęku.
- Lubię Cię dotykać. –
wyszeptał prosto do mojego ucha. – Nie wiem tylko, dlaczego się tak mnie
wstydzisz. Widziałem już wszystko i cholernie mi się podoba.
Dłonie Marcela zaczęły
błądzić po moim mokrym ciele, a jego usta składały pocałunki na szyi. Nie
zamierzałam już protestować. Chciałam, żeby to skończyło się tak, jak skończyć
się powinno.
Około godziny 13 – trochę
nas zeszło – pojechaliśmy do domu mojego taty, bo Marcel bardzo chciał spotkać
się z Jessicą.
Musiałam przyznać, że łączyła
ich niesamowita więź – chłopak ufał jej bezgranicznie, a ona starała się nie
zawieść tego zaufania. Doskonale się rozumieli, nawet bez słów. Ale Jess nie
mogła wiedzieć o relacjach, jakie łączyły mnie i Marcela. Powiedziałaby ojcu. A
on na pewno by tego nie zrozumiał.
Rodzinne spotkanie
postanowiłam wykorzystać jako okazję do podzielenia się z nimi dobrą nowiną.
- Tato, Jessi, muszę Wam
coś ważnego ogłosić. – powiedziałam, stając na środku naszego salonu.
- Nie jesteś w ciąży,
prawda? – spytał tata z nadzieją, a popatrzył na mnie takim wzrokiem, że
Marcel, ja i Jess zaśmialiśmy się.
- Nie, tatku. Masz
grzeczną córkę. – odpowiedziałam z uśmiechem. Hirscher puścił oczko w moją
stronę, a przed oczami stanęły mi obrazy z poprzedniej nocy. – Dostałam pracę!
Marcel podrzucił mnie dziś do Stams, żebym podpisała umowę!
- Gratuluję! – Jessica
rzuciła mi się na szyję. – Tylko teraz Ciebie też nie będzie przez cały sezon w
domu.
- Bardzo ładnie, córciu.
– tata przytulił mnie i swoją narzeczoną. – Jestem z Ciebie dumny. Tylko nie
wiem, co powie na to Jurij.
- Nie interesuje mnie to.
Chcę się rozwijać i spełniać w zawodzie. Z aprobatą Tepesa, czy bez niej.
- Widzisz, Marcel? –
ojciec zaczepił bruneta. – Niki umie walczyć o swoje.
- Widzę. – chłopak
uśmiechnął się i zanurzył wargi w swoim kieliszku wina.
-------------------------------------
Coraz bliżej koniec, coraz bliżej koniec...
A tymczasem oddaję w Wasze spragnione łapki nowy rozdział :D
Pozdrawiam serdecznie :*
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz