UWAGA! Może zawierać śladowe ilości wulgaryzmów i nieśladowe ilości wątków erotycznych!

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 7 - "Więc wykorzystajmy ten czas jak najlepiej."

Gdy otworzyłam oczy Marcela przy mnie nie było, jednak jego strona łóżka była jeszcze ciepła. Podniosłam się na poduszce, owinęłam ciało delikatnym materiałem (bo naszego nakrycia kołdrą nazwać nie sposób) i zaczęłam rozglądać się po pokoju. Puchary, dyplomy, zdjęcia… Chyba musiał często bywać u Jessiki, skoro było u niej tyle jego trofeów. Miałam ochotę podejść i obejrzeć je z bliska, jednak świadomość, że większość moich ubrań została w salonie przyprawiała mnie o zawstydzenie. Jak najwierniejsza osoba, jaką znam mogła pieprzyć się z Hirscherem minionej nocy?


Było cudownie. 


Było wręcz zajebiście!


- Nie musisz spuszczać wzroku, wczoraj widziałaś już wszystko. – zaśmiał się chłopak na moją reakcję, gdy wszedł nago do pomieszczenia.
- To był błąd. – powiedziałam, kładąc poduszkę Marcela na twarzy. – Ogromny błąd, który będzie nas słono kosztować.
- Nie przesadzaj. – próbował zabrać mi poduszkę, ale że trzymałam ją obiema rękami, to mu się nie udało. W zamian za to odwinął mnie z nietrzymanego materiału.
Zanim zdążyłam zareagować, Marcel już całował każdy skrawek mojego ciała.
- Nie rób tego. – powiedziałam stanowczo. Znaczy zamierzałam powiedzieć stanowczo, bo pocałunki narciarza bardzo, ale to bardzo mnie rozpraszały.
- Oboje tego chcemy.
- Chcieć to jedno. Jestem dziewczyną Jurija.
- A ja jestem wolny. Przecież nie zakochujemy się w sobie. To tylko seks.
- Seks powinien być dopełnieniem miłości, a nie…
- Zamkniesz się w końcu? – chłopak spiorunował mnie wzrokiem. – Milcz i ciesz się chwilą.
- Mhm…
- Albo lepiej – uśmiechnął się szeroko – Jęcz.
I po raz kolejny spędziłam z tym dupkiem Hirscherem upojne chwile.
Leżałam wtulona w ciepłe ciało chłopaka i rozmyślałam. O sobie, o ojcu, o Jessice, o Juriju… O Nim. Niby taki bezczelny i w ogóle, ale jednak… Ma coś w sobie. Nie wątpię, że jego dotychczasowe dziewczyny miały z nim dobrze. A tu nagle spotykamy się my i to nie ma prawa bytu. Bo jak mogłabym zostawić Tepesa po czterech latach? Przecież wszyscy coraz poważniej rozmawiają o naszym ślubie. Jesteśmy wstępnie zaręczeni. Znaczy, ukochany nie dał mi jeszcze pierścionka, ale wiem, że coś kombinował ostatnio z moim ojcem, więc pewnie niedługo się to stanie.
- Niki…
- Tak? – podniosłam głowę, żeby spojrzeć na bruneta. Podciągnął mnie, aby mieć moją twarz na wysokości swojej i zaczął delikatnie całować.
I tyle. Żadnego macania czy zboczonych tekstów. Po prostu zwykłe, czułe pocałunki, które przerwał nam dźwięk mojego telefonu.
Podniosłam się na łóżku, owinęłam nakryciem, znalazłam telefon i odebrałam. Jurij.
- Cześć Skarbie.
- …
- Tak, wszystko dobrze. Nie martw się.
- …
- Gdzie jestem? W mieszkaniu Jessiki, tata i Jess wyjechali na wakacje.
- …
- A Ty w Innsbrucku?
- …
- A po co?
- …
- Ojej… To takie słodkie! Ale ja będę jeszcze parę dni w Salzburgu.
- …
- Jak to, dlaczego? Razem z bratankiem Jessiki pilnujemy mieszkania, bo co chwilę przychodzą chętni, żeby je obejrzeć.
- …
- Tak, jest na sprzedaż.
- …
- Skarbie, jeśli chcesz, to przyjeżdżaj do Salzburga.
- …
- To nie jest mój problem. Cześć.
Rozłączyłam się i rzuciłam telefonem w Marcela. Całe szczęście, że miał niezły refleks.
- Dzwonił Jurij. Jest w Innsbrucku, pod moim domem, i zastanawia się, czemu nikt mu nie otwiera. Na wieść, że nie zamierzam na razie wracać do Innsbrucka fochnął się i powiedział, że wraca do Lublany.
- To dobrze, będziemy mieć więcej czasu dla siebie. – odpowiedział Marcel, przytulając mnie.
- Jutro wraca Jessica.

- Więc wykorzystajmy ten czas jak najlepiej. – powiedział, całując moje usta. 

--------------------------------
Wybaczcie, że tak późno.  Ale jest!
Jeszcze 5 rozdziałów do końca.

Pozdrawiam :*

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz